piątek, 23 kwietnia 2010

wq

Utworzony: 2010/04/23 16:06:15 na rysuj.pl
Od kilku dni chodziłam wnerwiona, jak żadko. Nie "rzadko". Żadko. To chyba hormony, bo nie było obiektywnych powodów. Bywa, że po prostu jestem wściekła, gryzę, bez kija nie podchodź. Mąż mnie znosi z anielską cierpliwością. Przeważnie. Aż Ω zaczął mi respekt okazywać. Trochę. Nic dziwnego, skoro najmniejsza próba nieposłuszeństwa z jego strony kończy się w najlepszym wypadku dziką awanturą.
Wczoraj przyszła Mama i kategorycznie zażądała, żebym przestała robić Dziadkowi awantury (
Σ mnie wnerwił, a Dziadek akurat się znalazł w pobliżu), bo on potem resztę dnia przeżywa i żali jej się upierdliwie.
Około południa pokłóciłam się z Mężem przez gg. Średnio to wychodzi bez intonacji, ale coś zaczęło się we mnie gromadzić dodatkowo.
Ω w przedszkolu zniszczył nożyczki i w ogóle był potworny, pani się zebrało na rozmowę wychowawczą, a ja wpadłam po drodze i spieszyłam się zawieźć Mamę na badania. Potem badania się przeciągnęły x3 w stosunku do przewidywań, a ja siedziałam na korytarzu pacyfikując Ω'ę przez cały czas. Mało komfortowa sytuacja, bo wiedziałam, że nie zdążę się i wykąpać i przebrać i umalować.
Wieczorem umówiliśmy się do kina, a wcześniej na obiad. Miałam dojechać do miasta, ale stałam długo i namiętnie w korkach, nawet zdążyłam się umalować, mniej więcej. Byłam wściekła, bo zapomniałam tuszu do rzęs. Napisałam sms do Męża, niech zje sam, zobaczymy się w kinie, bo ja stoję. Potem zaczęłam być bardziej wściekła, bo skojarzyłam, że powinnam zaparkować i doszłabym na piechotę, a z najbj lewego pasa nie mogłam się już dostać nigdzie. Wreszcie zaczynały się reklamy, a ja pobiegłam do sklepu po tusz, bo mam rzęsy blond i z resztą mejkapu wygląda to dziwnie, a paczki kumplostwa nie zamierzałam straszyć, po co Mąż miał się mnie wstydzić. Zadzwonił Mąż i oczywiście się okazało, że smsa nie czytał. Kupiłam tusz, użyłam i pobiegłam w stronę kina i w połowie drogi spostrzegłam, że moje okulary zostały w sklepie pod lusterkiem. Prawie się popłakałam z wściekłości. Oczywiście wróciłam do sklepu. Po drodze doszłam do wniosku, że to aż śmieszne i może dzięki temu cudem wieczorem nie wybuchłam.
Dzisiaj jestem spokojna i cierpliwa. Dlaczego? Nie wiem. Zaszczepiłam
Σ'ę, wył potwornie przez większość wizyty. Nie zrobiło to na mnie wrażenia. Ω rano miał fochy i wątpliwości co do ubrania i jedzenia. Mąż zajął łazienkę na > pół godziny. Miałam niezachwianie stoicki nastrój. Może zużyłam wczoraj zapas hormonów na dziś? Muszę pamiętać, żeby odkupić nożyczki do przedszkola.

sobota, 17 kwietnia 2010

o.

Utworzony: 2010/04/17 21:40:55 na rysuj.pl
Ω wziął do ręki grzechotkę Σ'y, plastikowe, kolorowe klucze na kółku i mówi.
- Powiem, mu do czego są te klucze.
- No słuchamy - zachęcam go.
- Ten otwiera mu przyszłość - pokazuje mi jeden. - A ten otwiera mu oczy.
Koniec części romantycznej posta.
- A ten trzeci - pytam.
- Ten otwiera mu nos.
- Jak to?
- Otwiera mu nos, jak ma zatkany glutem.

środa, 14 kwietnia 2010

katastrofa

Utworzony: 2010/04/14 23:48:14 na rysuj.pl
Aktualnie mamy żałobę narodową w związku z tragedią w Smoleńsku. Chciałyśmy z Mamą pojechać oddać hołd Parze Prezydenckiej, ale dowiedziałyśmy się, że trzeba stać 8-10h i chyba zwątpimy.
W piątek, dzień przed feralną sobotą, Ω pojechał do Dziadków. Zadzwoniliśmy wieczorem, sprawdzić, jak się miewa dziecko i dowiedzieliśmy się od Babci, że już śpi. Próbowała mu opowiadać "Kopciuszka" wierszem (piękna wersja rodzinna), ale Ω przerwał jej ze słowami:
- Babciu, ta bajka jest nudna. Opowiedz mi o jakiejś katastrofie.