poniedziałek, 14 maja 2012

mai



Myślałam o tym, żeby zakumplować się z blogerkami frywolitkującymi, np. z Palermo Tatters. Miałabym do nich wiele pytań. Zastanawiam się jednak, czy nie powinnam wtedy przynajmniej niektórych fragmentów postów pisać po angielsku albo podawać obok tłumaczenie. Muszę to przemyśleć. Albo zrobić :)
Na razie wkręciłam się na maranciaki.pl i też bardzo mi się to przydało. Porady, inspiracje i ciepło, które sobie tam wspaniałe kobiety nawzajem przekazują to bezcenne bogactwo.

W domu niezbyt wesoło.  Ω-k szaleje w szkole. Ostatnio wydało się, że od tygodni wymuszał na jednym koledze samochodziki strasząc, że go udusi. Chyba nie pisałam, jak leciałam wieczorem do optyka z okularkami chłopaczka z pierwszej klasy, równolegle zawożąc Ω-ka na zajęcia a po nich znów do optyka po naprawione okularki i raniutko z okularkami do kierowniczki świetlicy. Rodzice poszkodowanego pierwszaka byli zadowoleni, pani kierowniczka też. Co się nastresowałam, to moje...
W wyniku śledztwa nt. skąd Ω-k ma w szkole pieniądze okazało się, że kradnie. Aktualnie wiadomo, że 20 zł z mojej torebki. Wzmagamy czujność, zwłaszcza wychowawczyni. Dzieciak intensywnie pracuje na zniszczenie do końca swojej opinii w szkole i żadne argumenty do niego nie trafiają. Ciężko mi z obawami o przyszłość. Bieżąco wiadomo, jakoś się wszystko pcha, ale po głowie przewalają mi się lawinami potencjalne sytuacje rujnujące różne sfery życia różnych członków naszej rodzinki. Oczywiście, staram się nie myśleć. Super.

Co u reszty: Σ-k liczy do trzech, chociaż nie zawsze na zawołanie a Π-k bez zmian. Marudzi na przemian z wdzięczeniem się. Obie rzeczy udają mu się przebojowo. Q wspiera mnie, jak umie, chyba że akurat mu się nie chce, ale jakoś jeszcze się ze mną nie rozwiódł, chociaż często odganiam go od grania na komputerze argumentując bezpośrednim zagrożeniem życia dzieci wynikającym z  aktualnych, bardzo różnych sytuacji. Fizycznie jesteśmy akurat wszyscy zdrowi (hurra!!/tfu, tfu...).

Plątałam nieco frywolitek. Nie mam wszystkich zdjęć, Q musi mi pomóc wyciągnąć z telefonu. Niebieską bransoletkę z poprzednich postów dostała koleżanka Mamy z Łodzi na koniec kilkudniowej wizyty u nas w weekend majowy. Ach, co to był za cudowny czas! Chyba napiszę o tym posta, tylko po to, żeby sobie z przyjemnością powspominać...

Grafik mamy napięty. W środę próba chóru przed ślubem matki chrzestnej Ω-ka. W czwartek jedziemy z I. żebrać po różnych firmach o pieniądze na salę i terapię SI dla naszych dzieciaków "Niezwykłych". W sobotę różne cuda, więc trening umiejętności społecznych przeniesiony na niedzielę. Za 2 tygodnie dzień dziecka z Toto Animo. I wtedy zaczniemy się lansować po mieście powiatowym. O pracy nie chcę nawet wspominać, bo atmosfera jest momentami napięta, mnóstwo spraw czeka w zawieszeniu. I już powinnam podania o urlop pisać i nawet mniej więcej wiem, co się zadzieje w wakacje. Oby się udały nie gorzej niż majówka, to będzie cudnie.