wtorek, 22 listopada 2011

Fioł.

     Mam lekkiego fisia na punkcie domków. Urosłam, więc już nie dla lalek, chociaż właściwie też. Uwielbiam jeździć wieczorem po mieście i patrzeć ludziom w rozświetlone okna. Niektórzy mają w środku ładnie. Uwielbiam strony i gazety z urządzaniem wnętrz i małą architekturą. Godzinami potrafię oglądać książki na ten temat. Z lupą siadam nad Fadonem albo Neufertem. Nieco może nietypowe, ale skoro jest mnóstwo pożywki na ten temat, znaczy popularne. No, nie jestem hipster, wychodzi na to. Too mainstream, kitty.
     Ostatnio oglądam domki wiktoriańskie. Dzieła sztuki. Akurat wnętrza moim zdaniem przeładowane, ale sam styl w ogóle mmm.... wzdych. Raczej się takiej chałupki nie dorobię. Ale marzenia są takie słodkie.

    źródło: ontarioarchitecture.com
      Idąc za tym, co smakuje Ω obżarł się w sobotę surowej kapusty. Dziadkowie ładowali beczkę do kiszenia. Babcia prosiła, powtarzała, że co za dużo, to niezdrowo, ostrzegała. Ale dziecko z zespołem Aspergera rzadko uczy się bez własnych błędów. Następnego dnia doprawił pigwą w syropie w ilości hurtowej. Sam bez pozwolenia kradł Babci ze świeżych słoików. W niedzielę wieczorem wszystko zwrócił na dywan z ulicami. Wyprałam 2 razy widok na miasteczko i jakoś w miarę pozbyłam się zapachu. Uwaga warta zapamiętania i do powtórzenia dzieciom w wieku licealnym - do wstępnego sprzątania skutków mieszania alkoholu wspaniale sprawdza się szufelka (śmietniczka). Tak jak i powodzi, o czym pisałam 2 tygodnie wcześniej.
     Potem nastąpiła ciężka noc. I do szkoły dziecko wróciło we wtorek, czyli dziś i - uwaga! - przyniosło wesołą buźkę!!! Hip hip, hurra! (Buźki odzwierciedlają zachowanie. Zdarza mu się przynosić smutną buźkę i 4 szóstki, jako oceny nauki, dosyć często.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kwiatki