niedziela, 30 maja 2010

krew mrozi w żyłach

Utworzony: 2010/05/30 00:28:41 na rysuj.pl
Samochód u mechanika. Po długiej dyskusji, czy go raczej nie złomować, spróbujemy reanimować. Znalazł się fanatyk VW, który podjął się walczyć z tą skrzynią biegów.
A puszka zepsuła mi się w niewesołej sytuacji, w korku na czteropasmowej jezdni, ja na pasie "najlewszym" po zjeździe z estakady, na dworze piękne słońce, a w wozie smażą mi się dzieciaki. Mąż miał dobić prosto do Babci, a my się spóźniamy i psujemy po drodze. Zdenerwowana byłam nieziemsko. Zignorowałam dzielnie klaksony i skorzystałam z zawrotki dla autobusów, ale na zielonym przynajmniej, co zaobserwowałam po innych chamach, jako niekonieczne.
Było blisko celu, więc po błyskawicznym zaparkowaniu wyciągnęłam dzieciaki i poszliśmy z buta. Pomartwić postanowiłam się później.
Babcia się wzruszyła, bo mąż bardzo podobny do śp. Dziadka.
Ω zaczął ją pocieszać: "Twój mąż czeka na Ciebie w niebie. Pan Bóg jest zawsze z Tobą, On Cię pocieszy."
A kilka dni wcześniej synek pokazał inną twarz, kiedy wyszedł na środek salonu z moją zabawkową, drewnianą gitarą elektryczną i wyryczał przy publiczności w składzie Mama i Babcia:
"Rockendrola gdy gram, wszystkim zamraża krew!"

niedziela, 2 maja 2010

do stu tysięcy baranków shaunów

Utworzony: 2010/05/02 23:22:30 na rysuj.pl
Nie pamiętam już, co wzburzyło Ω'ę, że użył takiego emocjonalnego wyrażenia. Zdarzyło się to na spacerze, na którym poszliśmy na stację po Tatę wracającego z pracy. Wtedy też drogę przebiegła nam wiewiórka i Ω zażądał, żebym zrobiła jej zdjęcie. Wyjęłam telefon z kieszeni, włączyłam aparat i zwierzątko zmieniło pozycję z eleganckiego profilu na ustawienie anty-"en face". Patrzyłam z dołu i postanowiłam zrezygnować z wykonywania fotografii, bo znalazłaby się na niej głównie okolica podogonowa wiewiórki. Nie znam się na wiewiórkach, nie poznałam płci.
Jakiś czas później zaczęto wymagać ode mnie zaangażowania w prace plastyczne z okacji Dnia Leśnych Zwierząt w przedszkolu. Na prośbę (rozkaz!) Ω'i wykonałam maskę wilka. Proponowałam inne zwierzęta, ale się uparł argumentując, że każdy chłopak będzie wilkiem. Tego dnia odprowadzał go Dziadek, przeczytał ogłoszenie i bardzo się zmartwił, ponieważ nie było wilka wymienionego w wykazie przykładowych zwierząt do przebrania się. Postanowił sobie ochrzanić mnie, jak tyko znajdzie się w domu. Potem zajrzał do sali i zobaczył watahę. Wrócił do domu i mówi, że tam same wilki.
Wczoraj urządziliśmy grila dla kumpli i rodziny połączonego z obchodami półrocznicy Σ'y. Wykonałam pół tortu i zapaliliśmy pół świeczki. Ω pomógł maluchowi zdmuchnąć. Swego czasu Ω też obchodził taką półrocznicę z półtortem, ale chyba bez świeczki. Muszę sprawdzić na zdjęciach.
Na imprezie kumpel występował sam. Cantilena zaproponowała, żeby zostali przyjaciółmi i sama pojechała ze swoimi kumplami do Krakowa stać do przedsionka krypty z Prezydencką Parą.
P.S. W domu atmosfera nie do końca wesoła. Towarzyszy nam (przynajmniej kobietom na pewno) modlitwa, bo w rodzinie znowu bardzo poważne ubytki na zdrowiu.

piątek, 23 kwietnia 2010

wq

Utworzony: 2010/04/23 16:06:15 na rysuj.pl
Od kilku dni chodziłam wnerwiona, jak żadko. Nie "rzadko". Żadko. To chyba hormony, bo nie było obiektywnych powodów. Bywa, że po prostu jestem wściekła, gryzę, bez kija nie podchodź. Mąż mnie znosi z anielską cierpliwością. Przeważnie. Aż Ω zaczął mi respekt okazywać. Trochę. Nic dziwnego, skoro najmniejsza próba nieposłuszeństwa z jego strony kończy się w najlepszym wypadku dziką awanturą.
Wczoraj przyszła Mama i kategorycznie zażądała, żebym przestała robić Dziadkowi awantury (
Σ mnie wnerwił, a Dziadek akurat się znalazł w pobliżu), bo on potem resztę dnia przeżywa i żali jej się upierdliwie.
Około południa pokłóciłam się z Mężem przez gg. Średnio to wychodzi bez intonacji, ale coś zaczęło się we mnie gromadzić dodatkowo.
Ω w przedszkolu zniszczył nożyczki i w ogóle był potworny, pani się zebrało na rozmowę wychowawczą, a ja wpadłam po drodze i spieszyłam się zawieźć Mamę na badania. Potem badania się przeciągnęły x3 w stosunku do przewidywań, a ja siedziałam na korytarzu pacyfikując Ω'ę przez cały czas. Mało komfortowa sytuacja, bo wiedziałam, że nie zdążę się i wykąpać i przebrać i umalować.
Wieczorem umówiliśmy się do kina, a wcześniej na obiad. Miałam dojechać do miasta, ale stałam długo i namiętnie w korkach, nawet zdążyłam się umalować, mniej więcej. Byłam wściekła, bo zapomniałam tuszu do rzęs. Napisałam sms do Męża, niech zje sam, zobaczymy się w kinie, bo ja stoję. Potem zaczęłam być bardziej wściekła, bo skojarzyłam, że powinnam zaparkować i doszłabym na piechotę, a z najbj lewego pasa nie mogłam się już dostać nigdzie. Wreszcie zaczynały się reklamy, a ja pobiegłam do sklepu po tusz, bo mam rzęsy blond i z resztą mejkapu wygląda to dziwnie, a paczki kumplostwa nie zamierzałam straszyć, po co Mąż miał się mnie wstydzić. Zadzwonił Mąż i oczywiście się okazało, że smsa nie czytał. Kupiłam tusz, użyłam i pobiegłam w stronę kina i w połowie drogi spostrzegłam, że moje okulary zostały w sklepie pod lusterkiem. Prawie się popłakałam z wściekłości. Oczywiście wróciłam do sklepu. Po drodze doszłam do wniosku, że to aż śmieszne i może dzięki temu cudem wieczorem nie wybuchłam.
Dzisiaj jestem spokojna i cierpliwa. Dlaczego? Nie wiem. Zaszczepiłam
Σ'ę, wył potwornie przez większość wizyty. Nie zrobiło to na mnie wrażenia. Ω rano miał fochy i wątpliwości co do ubrania i jedzenia. Mąż zajął łazienkę na > pół godziny. Miałam niezachwianie stoicki nastrój. Może zużyłam wczoraj zapas hormonów na dziś? Muszę pamiętać, żeby odkupić nożyczki do przedszkola.

sobota, 17 kwietnia 2010

o.

Utworzony: 2010/04/17 21:40:55 na rysuj.pl
Ω wziął do ręki grzechotkę Σ'y, plastikowe, kolorowe klucze na kółku i mówi.
- Powiem, mu do czego są te klucze.
- No słuchamy - zachęcam go.
- Ten otwiera mu przyszłość - pokazuje mi jeden. - A ten otwiera mu oczy.
Koniec części romantycznej posta.
- A ten trzeci - pytam.
- Ten otwiera mu nos.
- Jak to?
- Otwiera mu nos, jak ma zatkany glutem.

środa, 14 kwietnia 2010

katastrofa

Utworzony: 2010/04/14 23:48:14 na rysuj.pl
Aktualnie mamy żałobę narodową w związku z tragedią w Smoleńsku. Chciałyśmy z Mamą pojechać oddać hołd Parze Prezydenckiej, ale dowiedziałyśmy się, że trzeba stać 8-10h i chyba zwątpimy.
W piątek, dzień przed feralną sobotą, Ω pojechał do Dziadków. Zadzwoniliśmy wieczorem, sprawdzić, jak się miewa dziecko i dowiedzieliśmy się od Babci, że już śpi. Próbowała mu opowiadać "Kopciuszka" wierszem (piękna wersja rodzinna), ale Ω przerwał jej ze słowami:
- Babciu, ta bajka jest nudna. Opowiedz mi o jakiejś katastrofie.

poniedziałek, 29 marca 2010

Są dwa rodzaje kleszczy.

Utworzony: 2010/03/29 23:37:13 na rysuj.pl
pomijam 1 post, bo jest głupi. wklejam następny.
Dzisiaj na zielono, bo wiosna w toku. Sama bazie zdobyłam.
Wczoraj korzystając z pięknej pogody łaziliśmy po lesie z Dziadkiem J. Junior
Σ ma wózek dosyć terenowy, więc daliśmy radę. Ω zażądał ominięcia terenów z kleszczami.
- Są dwa rodzaje kleszczy - oznajmił. - Pierwszy to kleszcze szkodliwe. Drugi to bardzo szkodliwe.
Ω znowu kaszle. Pod koniec marca zaliczył trzecią serię antybiotyków w sezonie, tym razem łączone zapalenie ucha z zapaleniem płuc. Nie wiem, co mu podać następnym razem. Nie wzięliśmy go dzisiaj na pogrzeb pradziadka, żeby nie zmarzł na cmentarzu.
Mama wróciła z dwóch tygodni w Ziemi Świętej bardzo zadowolona, ale nie opalona, bo smarowała się intensywnie i zasłaniała. Specjalnie na tę pielgrzymkę Tata kupił jej pancerną walizkę, ale przewoźnicy powietrzni poradzili sobie z rozwaleniem jej, całe szczęście nie całkiem.
Z Mamą przyjechało pół walizki prezentów "one dollar". Nawet
Σ dostał koszulkę z Jerozolimą. My z mężem otrzymaliśmy wino z Kany Galilejskiej, ku naszej radości.
Wstaję wieszać pranie. O żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce... Nie wiem, jak to będzie za tydzień, po powrocie do roboty. Na razie zamroziłam tylko jedną partię mleka, bo ciągle mi się wydawało, że przecież jeszcze tyle czasu.

wtorek, 23 lutego 2010

kontrast

Utworzony: 2010/02/23 17:47:41 na rysuj.pl
Ω zaczął rozmowę o kolorach.
- Jak jest biały po angielsku?
- White - odpowiada Q.
- Acha. Niebieski jest blu - mówi dziecko. - A tato, co jest między?
- ?
- Między niebieskim a białym?
- Końtrast - mówię.
Q się zdziwił.
Ω też.
- A mamo, co to jest końtrast?
- Kontrast to widoczna różnica między kolorami - tłumaczę dziecku. I dodaję do męża - a końtrast to zaufanie dla horse'a.
.
.
Z innej okazji
Ω oświadczył mi, że z kolegą S. bawią się czasem w emerytów.
- Niedługo nie będzie ładnie mówić emeryt - powiedziałam. - Będzie trzeba mówić "stypendysta zusu". I co robicie, jako emeryci? - zapytałam.
- Czasem umieramy - odpowiedziało dziecko.
.
.
Ω wychodził do dziadków, więc żegnałam się z nim.
- Pocałuj mnie - zachęcił mnie synek. - Jeśli ci to do szczęścia potrzebne, to możesz - pozwolił łaskawie.
.
.
Wczoraj mąż wrócił z pracy z koszem kwiatów dla mnie . Bez okazji. Jeszcze jestem zachwycona.

poniedziałek, 15 lutego 2010

było sobie życie

Utworzony: 2010/02/15 16:31:25 na rysuj.pl
Starsze dziecko siedzi u siebie, kicha i ogląda "Było sobie życie" na vcd. Podobno był grzeczny w przedszkolu, miła odmiana. W piątek nie bardzo był grzeczny i powiedział do Dziadka O.: "Ale mama nie może się o niczym dowiedzieć".
Prace w galerii kawowej bardzo mi się spodobały, zwłaszcza murzynek. Jestem zachwycona tym konkursem, większość rysunków w ciepłych barwach, brąz, sepia. Kawa z mlekiem okazała się być bardzo przytulnym tematem, w moim odczuciu po obejrzeniu galerii.
W mieszkanku też mamy przytulnie. Został mi do zrzucenia śniegu jeszcze jeden balkon, zanim się urwie. A oczywiście sypie z nieba, jak głupie. Zima z prawdziwego zdarzenia, wbrew teorii o globalnym ociepleniu klimatu. Ω już całkiem nieźle pomyka na łyżwach, widziałam w sobotę. Niewielu mamy takich sprytnych pięciolatków w parafii. Mój brat kilka razy w tygodniu zabiera Ω'ę na łyżwy, więc mały ma sporo okazji do ćwiczeń. Muszę film komórką nagrać i babciom pokazać - niech będą dumne, bo bardzo to lubią.
Idę walczyć z tym balkonem, bo mam jeszcze jedno pranie powiesić, drugie zapuścić, francuskiego się nauczyć i pewno Σ się obudzi w międzyczasie. I kiedy z Ω'ą porysujemy?
Ω nawet nowe flamastry z bajerami do mieszania kolorów nie pomogły w motywacji. Dalej muszę go miotłą zaganiać, żeby się cokolwiek rozwijał w temacie. Wstyd mi w przedszkolu, bo inne dzieci już naprawdę nieźle sobie radzą w dziedzinach plastycznych, a Ω'i prace są sporo poniżej poziomu jego grupy. Boję się, że to może mieć jakiś wpływ na jego ogólny rozwój intelektualny. Dlatego staram się pomóc mu nadrobić chociaż odrobinę.

środa, 3 lutego 2010

kleks

Utworzony: 2010/02/03 18:08:07 na rysuj.pl
Starsze dziecko dalej sypia ze swoim statkiem kosmicznym. Ja dalej katuję bambus.
Dziś wczesnym popołudniem dziecko siedziało na dywanie i oglądało gołębia przez drzwi balkonowe. W pewnym momencie zapytało:
- Co rysujesz?
- Chodź i zobacz.
- Po co rysujesz tą książkę?
- Ćwiczę sobie. Linie równoległe i cień.
- Narysuj kleksa - poprosił Ω pokazując czystą stronę mojej świeżo narysowanej książki. Pomyślałam, że właściwie nie wiem, jak wygląda kleks. Gdyby ktoś narysował kleksa, to wiedziałabym, co to jest, ale z wyobrazić sobie z zaskoczenia było trudno.
Narysowałam trzy kleksy w książce. Ostatni nawet mógłby zostać uznany za wyglądającego na kleksa.
Dzieci to skarbnica dla ćwiczeń rysowania z wyobraźni. Wystarczy zapytać, "Co mam narysować?" i można nie spodziewać się niczego łatwego.
P.S. Gdzie konkursowa galeria z kawą z mlekiem? Nie było prac? Jeśli tak, to szkoda, że nie zgłosiłam któregoś z moich szkiców.

poniedziałek, 1 lutego 2010

bambus &Co

Utworzony: 2010/02/01 18:28:13
Pióro bambusowe bardziej mi pasuje, niż artpen. Może ten ostatni zbyt wiele razy zderzył się z różnymi twardymi przedmiotami i ma inne właściwości, niż pierwotnie. Popełniłam kilka szkiców o kawie z mlekiem, ale żadnego nie zakwalifikowałam do galerii.
Wczoraj udało mi się posadzić dziecko prze kredkach. Co prawda przy tekturowym szablonie z policyjnym helikopterem, ale zawsze to kilka chwil z kredką w ręku. Rodzice namówili mnie, żebym jeszcze w tym tygodniu nie posyłała go do przedszkola, bo musi się zregenerować po antybiotyku. Niech im będzie, dużo się nim zajmują. Na przedszkolu ciągle wiszą jakieś optymistyczne zawiadomienia o przypadkach szkarlatyny, ospy i wszawicy.
Ω poszedł z Dziadkiem O. na spacer zobaczyć, jak wielki dźwig buduje dach nad lodowiskiem przy szkole. Zostawił mi pod opieką swój mega-wypasiony statek kosmiczny (projekt i wykonanie - mój wspaniały mąż). Synek powiedział, że pojazd jest bardzo rozbrykany i nie może go wziąć na spacer, żeby mu nie uciekł. Całe szczęście ze mną jest grzeczny. Mam widocznie dobry wpływ na zachowanie konstrukcji z klocków lego.
Mąż kupił mi zegarek. Mały, zgrabny, biały zegarek na rękę. Dwa miesiące temu rozwaliłam 2 zegarki w piątek trzynastego. Prosiłam (powtarzałam, przypominałam, trułam) i dobry mąż mimo mrozu wracając z pracy nadłożył drogi i kupił. W domu podziękowałam ładnie, obejrzałam metkę w kształcie serduszka i zauważyłam wesoło:
- Tu jest napisane "Pamiątka Pierwszej Komunii Świętej".
- O - powiedział mąż. - To dlatego, gdy chciałem obejrzeć białe zegarki, zegarmistrz powiedział, że są bardzo dziewczęce. Odpowiedziałem, że moja żona wygląda bardzo dziewczęco i będzie jej z takim ładnie.
P.S. Znalazłam moje akwarele. Mężowi ukradnę tylko pędzle.
P.S.2. Zaprowadziłam VW na przegląd. Dostał 3 nowe żarówki i dwie żółte kartki na instalację wydechową i elektrykę oświetlenia wewnętrznego, ale pieczątkę otrzymał. Muszę znowu pojechać go naprawiać. Pewnie, już mu się należy, ostatni raz zawiozłam go do mechanika jeszcze będąc w ciąży. Widocznie się stęsknił. Jakby potrafił mówić, zażądałby jeszcze wizyty w myjni Kiedy pojawią się na nim młodzieżowe prace plastyczne z treścią typu "brudas", wtedy się nad nim zlituję.

wtorek, 26 stycznia 2010

śpię


Utworzony: 2010/01/26 13:56:31 na rysuj.pl
Dzisiaj śpię. Po prostu nie mogę się dobudzić. Gdyby nie trzeba było Σ  karmić i przewijać, to bym chyba nie wstała.
Wczoraj przywiozłam Tatę ze szpitala. Dobrze, że jest znowu z nami. A potem pani dr stwierdziła u Ω szkarlatynę. Cieszę się, że na początku tej infekcji przygarnęła go Babcia B. i jest odizolowany od Σ. Gorączka powoli spada na skutek działania antybiotyku. Wyniki krwi przepiękne, bardzo jestem z nich zadowolona.
Próbowałam wczoraj coś rysować artpenem. Dzisiaj pomacham trochę piórem bambusowym. Jeżeli nadal będzie gorzej niż źle, wracam do ołówka.
Przed chorobą starsze dziecko znalazło węgiel rysowniczy. Było bardzo rozczarowane, że nie pozwoliłam używać tego w domu. Potrafię przewidzieć katastrofę w połączeniu przedszkolaka i węgla.
Mąż się domaga przez gg, żebym go przywiozła z kolejki, jak będzie wracał z pracy z Warszawy. Nie ma problemu, VW powinien odpalić bez grymasów. Codziennie go odpalam kontrolnie, nawet jak nie muszę nigdzie jechać. Dodatkowo pomiędzy jego przednimi kołami stoi sobie kuchenka elektryczna na niewielkim biegu przykryta garnkiem do góry dnem. Co prawda na wszystkich aplikowanych mu płynach były napisy, że do minus 20 kilku, ale w tym przypadku na zimne wolę dmuchać. Ciepłym.

niedziela, 24 stycznia 2010

:)


Utworzony: 2010/01/24 19:54:17 na rysuj.pl
W czerwcu skończyłam pisać listy. Teraz nie mam już do kogo, a mejle to nie to samo, co wziąć pióro do ręki. Równie dobrze mogę zacząć pisać bloga, bo jakoś papierowy pamiętnik mnie nie ciągnie. Poza tym może będę się motywować, żeby wrzucać rysunki do galerii, skoro w domu jest nowy skaner.
Niedawno minął Dzień Babci.
Ω (mój ukochany, starszy synek, lat 5) wtedy zaczął chorować. Wieczorem zadzwonił do Babci U. i mówi:
- Mam gorączkę. Dzwonię, żeby Ci złożyć życzenia, bo mama mi kazała - zaczął. - Dużo zdrowia.
- Miłości wnuków - podpowiedziała Babcia B. teatralnym szeptem.
- Ilości wnuków - przekazał
Ω do telefonu.
- Miłości! - poprawiłam jako ta mama, co kazała, więc i tak była zamieszana w sprawę.
- Masz kochać Jo. - dodało dziecko. Jo. to pierworodny wnuczek Babci U.
Jutro pokażemy się z
Ω u pani dr i zobaczymy, co powie o jego morfologii, gorączce i innych atrakcjach, jakimi zamierzamy się pochwalić.
Nie tylko stan zdrowia dziecka mnie martwi.
Ω nie znosi zajęć plastycznych. Muszę włożyć wiele wysiłku, żeby posadzić go do farb, o kredkach nawet nie mówię, chociaż kupiłam mu następne, naprawdę fajne. Ostatnio oglądałam jego prace w przedszkolu. Ω koloruje najgorzej z całej grupy. Bazgrze kilka kresek na środku pola i zostawia resztę nieruszoną.
Mąż mnie pocieszał, że on sam złapał za kredki stosunkowo późno, dopiero pod koniec przedszkola, więc
Ω może jeszcze zainteresuje się rysowaniem. Mam taką nadzieję. Mnie w wieku Ω ciągle brakowało papieru. Bazgrałam na wszystkim, na czym tylko mi pozwolono. Często, jak nie pozwolono, też. Pamiętam arcydzieło mojego autorstwa wykonane węglem opałowym na ścianie domu z białych cegieł. Niestety rodzice nie docenili mojego zaangażowania w sztukę wielkiego formatu. Dom otynkowano. Teraz się z tego cieszę.
Wypiłam dzisiaj już trzy duże kawy. Dobrze, że zbożowe Dla samego smaku kawy z mlekiem. Powinnam coś narysować na aktualny konkurs, skoro mi tak podchodzi tematyczny napój.
Nie mogę po Świętach znaleźć torby z moim zestawem akwareli, a nie chcę znowu kraść mężowi. Mam ołówek, może wystarczy.