czwartek, 27 września 2012

Uwzięłam się.

I wygląda na to, że dobrze. Ω chodzi do szkoły ogólnodostępnej i jak na razie radzi sobie, czym zamierzam się cieszyć, póki trwa. Kilka incydentów na świetlicy, mała histeria z tej czy innej okazji trafiają się i zwykłym dzieciom od czasu do czasu.
W poniedziałek uczestniczyłam w zebraniu zespołu, który opracował program pomocy mojemu dziecku. Osoby te co zawsze, tyle że w jednym miejscu i z długim papierem do podpisania dla mnie. Wnioski: 1h reedukacji z wychowawczynią o której się dowiedziałam teraz czyli 2 tyg. za późno, więc dotąd dziecko nie uczęszczało, spotkania z psychologiem nie wiadomo jeszcze ile i kiedy i z logopedą, też bez szczegółów. Wymowę ma dobrą, pracować będą nad... nie pamiętam, ale wiem o co cho. Na koniec spotkania zapytano grzecznie, co ja z tym dzieckiem we własnym zakresie, i nieśmiało, czy może ja w ogóle cokolwiek. No ja tak, jak najbardziej. I rozpisałam się na stronę A4. Pani pedagog przyznała, że dziecko "jest obstawione, więc musi być dobrze". No właśnie na to liczę. I dobrze, że nie pytały, ile to wszystko kosztuje...

protoczółenko nr2
I uwzięłam się, że jeśli wystartuje jakiś kiermasz świąteczny ze Stowarzyszeniem, to ja opylam frywolitkowe śnieżynki. I Chaśka się dołączyła, że ona się nauczy, a proszę, wszystko pokażę tyle razy, ile trzeba i potem znowu też. I  dałam jej pierwsze protoczółenko w związku z czym nie mam jego zdjęcia. Wzięłam się za produkcję czółenek z balsy, bo jak policzyłam ile mnie to wyniesie, jak zacznę wszystkim do nauki kupować, to się przestraszyłam.

Z innych wieści, to maluchy chore, a to krtań i bieganie w nocy po podwórku, żeby dziecko mogło oddychać, a to katar do pasa, a to kaszelek podejrzany, a to babcia donosi uprzejmie, że skarżył się na ból ucha. Kilka dni temu nawet Q się położył popołudniu zamiast grać na kompie, co znaczy, że naprawdę źle się czuł. Ja przeziębiona, kilka dni na fervexie, trudno. Gorzej, że wysiadło mi kolano. Mam styl życia "przespać, co złe", ale w nocy wstawałam z tym kolanem prochy brać. Spieszę jednak donieść, że JUŻ MI LEPIEJ! Wczoraj mnie asystentka zawlokła na rehabilitację i chociaż się darłam, ku uciesze recepcji, że się nie dam prądem kopać, to zostałam podłączona do maszyny i poszczypana nieco. Ale już nie trzeba, proszę mi wierzyć i dać spokój.

Wczorajszy wieczór spędziłam u Chaśki. Jej mąż skomentował, ze wyglądam jak siedem nieszczęść. Chaśka na to, że pewnie mnie też każe nałożyć 3kg tapety, ale on odparł, że mnie to by się jego zdaniem jakieś jednodniowe spa przydało. Nie ma to jak nasłuchać się komplementów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kwiatki